Zima we Francji

Seweryn Lipiński

Zima się kończy… Aczkolwiek wolno, jak dla mnie stanowczo zbyt wolno. Śnieg topnieje, generalna chlapa… Nie ma lekko, choć przyznać trzeba, iż wczorajszy, wreszcie słoneczny dzień stanowczo poprawił mój nastrój. A trzeba w tym miejscu zaznaczyć, iż kratkowe samopoczucie jest nader meteowrażliwe.
Zasadniczo z zimą jest tak, że bywa piękna, potrafi zachwycić, ale jej końcówka niemal zawsze upływa pod hasłem: „A pójdźże stąd wreszcie i wróć (ewentualnie) w grudniu!”.
Skąd taki wstęp? Ponieważ na dziś zaplanowałem wpis przekorny. Odtrutkę na roztopy, na wszechobecną wilgoć, mokre buty i uprawianie klasycznego sportu sezonowego znanego jako „nie daj się ochlapać samochodom”. Zaprasza zima, za jaką jeszcze zdążymy zatęsknić, i to na pewno wcześniej niż w grudniu, zima… We Francji.
We Francji? Hej, zaraz, przecież tam jest ciepło!
No cóż. I tam pada śnieg, i tam bywa mróz. A przecież pięknie skrzy się szron w świetle poranka, słońce w śnieżnym pejzażu też efektownym bywa, a zimowy krajobraz potrafi zaskoczyć całkowitą przemianą w ciągu kilku minut… Jeżeli dodamy do tego impresjonizm, więc kierunek, dla którego łapanie takich właśnie ulotnych chwil było fundamentem, to już chyba jasne jest, skąd tytułowa zima we Francji:)

Idea wpisu jest taka, że wybrałem po jednym zimowym obrazie czterech klasyków. Na początek Claude Monet. Bez niego impresjonizm nie miałby swej nazwy, więc w pełni zasłużył na to, by i tu być pierwszym. Zwłaszcza, że gdybym miał wybrać tylko jeden obraz do tego wpisu, to byłaby to właśnie „Sroka”.


Claude Monet – Sroka; 1869

Piękny, ciepły obraz. Spokój zimowego pejzażu, gra kolorów, światło spływające po gałęziach i układające się na śniegu, i do tego zaskakujące, oddane z niezwykłą lekkością detale. Beczka, kominy… No i ta sroczka, wisienka na torcie. Arcydzieło, nie mam co do tego żadnych wątpliwości…

Drugim będzie Alfred Sisley. Tu wybór był już trudniejszy, jego obrazy z Louveciennes (zwłaszcza niezwykle nastrojowa, intymna wręcz, praca z 1878) są naprawdę świetne. Postawiłem jednak na Port-Marly. Trochę pewnie z sentymentu (wiele lat temu namalowałem jego pastelową kopię, na dodatek z powodu jej kiepskiej jakości, w kompletnie innej palecie), ale przede wszystkim dlatego, że to po prostu piękny obraz.


Alfred Sisley – Port-Marly, śluza pod śniegiem; 1876

Jest tu wszystko, świetnie poukładany kolor, stabilna kompozycja, a w to wszystko wbudowana scenka rodzajowa i kilka dodanych jakby od niechcenia mistrzowskich niuansów (dym na tle drzew…). U Sisleya cenię bezpretensjonalność, jego obrazy są namalowane w sposób niewymuszony, jakby „po prostu”. Harmonia, elegancja, na mnie to działa.

Kto teraz? Auguste Renoir. Szczerze mówiąc, niezbyt go lubię. Za dużo słodyczy, za mało charakteru. Za dużo rozmycia, za mało konkretu. Za dużo podobnych twarzy. Nie odmawiam mu talentu, zwyczajnie większość jego prac do mnie nie trafia. Co nie zmienia faktu, że akurat tę zimę udało mu się namalować piękną.

Auguste Renoir – Pejzaż w śniegu; 1875

Obraz z bliska niemal abstrakcyjny, z daleka natychmiast układa się w całość. Jest nastrój, jest światło, gra tu wszystko. Zgaszone zielenie w cieniach, w oświetleniu przechodzące w żółcie, wibrujący pędzel, no i architektura wyłaniająca się w tle. Piękna praca, przyznaję, że to jeden z moich mój ulubionych Renoirów.

Na koniec Camille Pissarro. Miałem tu trochę dylemat, bo jego Czerwone dachy, obrazem wspaniałym niewątpliwie będące, to teoretycznie pejzaż zimowy. Jednak to nie taka zima, jakiej dziś szukam, więc padło na inną pracę.


Camille Pissarro – Droga, zimowe słońce i śnieg; 1870

Obraz dla niego dość charakterystyczny, miejsce niczym się niewyróżniające, scena także typowa. Pissaro w swoich pracach często stawiał na „zwykłość” tematu, krytyka zresztą czyniła mu z tego powodu zarzuty. Ja jednak twierdzę, że jego wielkość w tym właśnie się objawiała, że każdy motyw potrafił on przekształcić w coś niezwykłego i odnaleźć jego głębię. Mnie jego pejzaże, zwłaszcza wiejskie, chyba tym właśnie najbardziej urzekają. Tak jak i ten obraz.

    Teraz pozostało zaczekać na wiosnę:)