Bonnard i zmysłowość ożywiona

Seweryn Lipiński

Pierre Bonnard:
Nie chodzi o to, aby malować życie,
chodzi o to, by ożywić malarstwo.

Czasem jest tak, że trafi.
Trafi i już, a wtedy upolowany nie podnoszę się tylko podziwiam.
Oto Bonnard.
I płótno tak świeże, jak tylko możliwe, lekkie, świetliste, takie… Po prostu.
Bo czasem obraz musi być po prostu obrazem. Cieszyć widokiem. Pobudzać zmysły, a akurat zmysłowości obrazom Bonnarda odmówić nie sposób. Zmysłowości niby spokojnej, ale po fragonardowsku rozkosznej i… Obiecującej?


Toaleta, 1908, 80×120

A w tym wszystkim malarstwo, tam gdzie jego miejsce, czyli znakomite warsztatowo, nienachalnie robiące swoje. Pastele i pudry, róże, żółcie i błękity, mimo tego kiczu nie uświadczymy, lecz harmonii. Widzimy skórne i podskórne subtelności odcieni modelujących ciało i drażniącą sugestię tego, że kobieta w lustrze, lekko z góry patrząc, nie jest tą, która stoi do nas tyłem. Nie wiem ile w tym premedytacji Autora, ale efekt tego znakomity i przyjemnie niepokojący. Każący się przyjrzeć nodze i jej odbiciu, szukać ręcznika namalowanego tak, że nie wiadomo, czy jest tłem z lustra, czy po prostu idealnie graniczy z odbiciem uda. Piękny obraz, kropka.

Ten Bonnard, mój ulubiony, nie jest tym, którego oglądamy w encyklopedii, tam prędzej znajdziecie mroczno-bezwstydną Leniwą, dla mnie nieodparcie bizetowską. Warto i jej się przyjrzeć, bo to też mocny obraz, świetnie namalowany w jakże odmiennej i ograniczonej palecie, do tego jak skomponowany, w całości i fragmentach – weźmy choćby te wijące się prześcieradła w prawym górnym rogu, przecież to niemalże obraz sam w sobie… A na sam koniec warto poszukać wspólnego mianownika obu dzieł, którym dla mnie jest cień ukrywający twarze dwóch nagich… Anonimizujący, uniwersalizujący? Każdemu jego interpretacja…


Leniwa, 1899, 106×96

I na deser Bonnard w nieco innej tematyce, ale pominąć go nie mogłem – adres bloga do czegoś jednak zobowiązuje… Czyli bluzka w kratkę;)


Bluzka w kratkę, 1892, 33×61